wtorek, 26 lipca 2011

Chodźmy tam, gdzie nas oczy poniosą...



Dzisiejszy post jest podziękowaniem dla Neilii, która dodała mi skrzydeł, bo czasami bywają podcięte niczym jesienny liść. Ta droga którą wybrałam nie jest łatwa, mimo, że niektórym wydaje się, że życie na wsi, czy w górach to sielanka i święty spokój. Sami je wybraliśmy i dlatego podążamy dalej ku wytyczonym celom, chociaż czasami przychodzą dni, kiedy człowiek wątpi.


Dziękuję Ci Neilii, to wyróżnienie dodało mi sił i wiary w sens tego, co robię. Ponieważ pisałam już o sobie, pozwolicie, że nie będę się powtarzać, może jeszcze dodam coś, czego wcześniej nie wiedziałam:
Wielką radość sprawia mi zajmowanie się moimi kózkami, chociaż czasami potrafią człowieka wyprowadzić z równowagi :) dzisiaj Hrabiankę ganiałam po całym ogrodzie, bo za nic w świecie  nie chciała wrócić do koziarni, w końcu wzięłam ją za rogi i tak uziemioną zatargałam do celu.
W myśl zasadom tego wyróżnienia powinnam wyróżnić 16 innych blogów, nie uczynię tego, ponieważ wszystkie blogi które obserwuję są dla mnie równie ważne, za każdym z nich kryją się ludzie o wielkich sercach i talentach wszelakich. Nasuwa mi się jeszcze jedna myśl, gdyby nie Marika, która kupiła mi laptopa nigdy nie poznałabym Was wszystkich...
Chodźmy tam, gdzie niełatwy jest czas.
Czas zieleni, łez i rosy
Czas innego, nowego dnia.
Zabierz wszystkie własne myśli
Zabierz swego szczęscia łut.
Tam, gdzie wszystko jeszcze dla ciebie
Czekaj dnia, przyjdzie znów.
Marek Grechuta

piątek, 22 lipca 2011

Galusiowa zupa


Czas letni, zapracowany, bo i gości nakarmić trzeba i w ogrodzie moje kwiaty pożerane przez chwasty wołają o ratunek. Dawno mnie nie było, tak trudno znaleźć odrobinę czasu, żeby podzielić się z Wami moim jolinkowem, zajrzeć, co też dzieje się na ulubionych blogach. Czas płynie za szybko, dzień za dniem mija jak jedna chwila, a niedługo moja lista obowiązków znowu się powiększy, bowiem za tydzień przyjeżdża do nas Fidel, to bardzo przystojny narzeczony dla Hrabianki, która przez ten czas urosła niesamowicie, jej rogi robią się coraz większe, a charakterek ma filuterny i uparciuch z niej straszny. Mamy nadzieję, że Hrabianka i Fidel przypadną sobie do gustu i na wiosnę doczekamy się ich potomostwa. Cały czas eksperymentuję z mlekiem Gali i muszę powiedzieć, że metodą prób i błędów sery są coraz lepsze, a co niektórzy powiadają nawet, że pyszne. Produktem ubocznym sera jest serwatka którą wylewałam nie wiedząc, co też mogę z nią począć, aż do dnia kiedy zawitała do nas Maja i nauczyła mnie robić z niej zupę. Mówię Wam - jest pyszna...



"Galusiowa zupa"

Weź 2 litry serwatki, zagotuj ją, następnie przecedź przez sito. Do przecedzonej serwatki wrzuć pokrojony boczek wędzony, albo dobrej wędzonej szynki, tudzież swojskiej kiełbasy i gotuj na wolnym ogniu przez 20 minut. W tym czasie ugotuj 3 wiejskie jajka, żółtka przetrzyj przez sito razem ze śmietaną i wlej do zupy, białka pokrój w kosteczkę i wrzuć do garnka. Dodaj odrobinę świeżo startego chrzanu. Podawaj z posiekanym koperkiem i ziemniakami ugotowanymi w całości w oddzielnym garnku.



Zupa jest lekko kwaśna, a chrzan nadaje jej charakteru. Oprócz serów twarogowych czystych, w wyniku moich serowych eksperymentów powstał ser ziołowy, pachnący ziołami prosto z Prowansji, posypany grubą solą morską. "Przysmak Hrabianki", najlepiej smakuje na świeżo upieczonym chlebie z plastrem pomidora.




Nasze kózki rosną zdrowo, kiedy tylko mam chwilkę czasu, idę z nimi na łąkę i przyglądam się ich brykaniom.




















Dziękuję Wszystkim zaglądającym do jolinkowa i zmykam do bulgocących garneczków, a tak na koniec kilka zdjęć mojego nowego nabytku, który zawisł nad skrzynią w kuchni.