Lato minęło, jak wszyscy zdążyliśmy zauważyć. Wydawać by się mogło, że wraz z nim minęły dni zapracowane od świtu do nocy, chwile kradzione ukradkiem dla ogrodu, czy zwierzyńca wszelakiego, który to nieustannie dopominał się o troskę i odrobinę uwagi. Nadeszła jesień, a wraz z nią długaśna lista rzeczy oczywistych do zrobienia przed zimą. Drzewo już od wiosny schnie poukładane w szopie i za domem, bo trzeba Wam wiedzieć, że o pol trzeba zadbać właśnie wtedy, żeby do zimy zdążyło podeschnąć i dawało przyjemne ciepło. Jeżeli człowiek o tym zapomnie, zamiast trzaskających drew w piecu, ma syczące i plujące wodą nie wiadomo co, które ani, ani nie chce się palić i jedyny z niego pożytek w postaci zadymionej chałupy. Jednego roku zabrakło nam drzewa, gdzieś tak w styczniu i co było robić, dalej szukać po wsi - nikt nie miał - więc znaleźliśmy przez internet. Cena zwaliła nas z nóg, ale wyjścia nie było, tym bardziej, że pan zapewniał, że drzewo suchuteńkie, więc umówionego dnia pojechaliśmy na dół po jego odbiór iiii ujrzeliśmy piękne bukowe drewno, ale koło suchego, to ono nawet nie leżało, cóż "słowo się rzekło, kobyłka u płota" i tak dymiliśmy do wiosny tym "suchym drewnem", ale od tej pory każdej wiosny przygotowujemy tyle opału, żeby na drugi rok jeszcze zostało. Ale, ale ja tu o polu, który już jest, a nasza lista wciąż czeka.
Numerem jeden na niej jest schronienie dla naszych kózek na zimę, ponieważ decyzję o kupnie, najpierw Hrabianki podjęliśmy trochę na "wariackich papierach", więc i zagródka robiona była tak samo. W lecie spełniała swoją rolę doskonale, ale zima, to co innego, szczególnie tu w górach. Zaczęło się myślenie, co my z tymi biedaczkami zrobimy, pomysły były różne, łącznie z wybudowaniem koziarni, ale plany sobie, a życie...Postanowiliśmy więc, że musimy przystosować stodołę tak, żeby kózkom w zimie było ciepło, no i coby sobie mogły czasami na ten zimowy świat zerkać. Nasz znajomy właśnie wymieniał w swoim starym domu okna i dał nam dwa skrzynkowe. Następnie wkroczył Mietek, nasz niezastąpiony stolarz, cieśla, dekarz, murarz, architekt po trosze i tak nasz zwierzyniec zyskał okno na świat, jeszcze tylko trzeba w środku ocieplić i już zima nie straszna, bo i siano i słoma w stodole, a i owsa nie zabraknie.
Zima idzie więc i spiżarnię zabezpieczyć trzeba, oj dzień za dniem, stałam i mieszałam w garnkach, garneczkach, a to powidła, a to dżemy wszelakie, kompoty, przeciery i marynaty, żeby gościom na stół było co podać i tak słoik za słoiczkiem zapełniła się spiżarnia dobrem wszelakim. Jeszcze tylko kapustę poszatkować trzeba i do beczki dębowej, kupionej specjalnie dla owej kapusty nakłaść, żeby się kwasiła na zimowe bigosy, surówki i kwaśnicę. Kapusta musi jeszcze poczekać tak do połowy października, mówiła mi jedna pani na jarmarku, że kapustę kisić trza na nowiu, więc pilnować tego muszę, żeby dobra była. Jednego tylko zabraknie w tym roku w mojej spiżarni, nie będzie stał w niej ani jeden słoik borowików i rydzów marynowanych, ani żaden wianek suszonych. Ten rok nie obdarzył nas grzybami, jeszcze tak nie było, żebym grzyby na wigilię kupować musiała.
Wiele mebli w naszej chałupie, to stare rupiecie, które kupujemy w różnych miejscach, a potem czekają one cierpliwie na moje wolne ręce, które je dopieszczą, wyczyszczą, zabejcują, zawoskują. Na mojej liście oczywistej czeka komoda, która ma stanąć w pokoju gości i biurko dla Tomka, żeby mu się wygodnie pracowało. Dawno temu, w ślad za pierwszym starym kredensem, który stoi teraz w białej izbie, kupiłam tę książkę, dzięki niej nauczyłam się troszeczkę, jak postępować ze starymi meblami.
Skończona szuflada.
Oczywistą, oczywistością jest przygotowanie ogrodu na zimę, skopanie i nawiezienie grządki, usunięcie zwiędłych kwiatów ze skrzynek, czyli uporządkowanie obejścia, ale ten punkt na szczęście, w tym roku, wciąż i wciąż przesuwa się w czasie, wiele by tych punktów jeszcze było, pewnie zejdzie mi do zimy, a w zimie, wiadomo, śniegiem zakida i odśnieżać trzeba będzie...
Ano, ano, zapomniałabym na mojej liście oczywistej nie może zabraknąć nauki robienia serów, poświęcam temu zajęciu trochę czasu, bowiem bardzo wciągnęła mnie ta sztuka, nie dość, że fascynująca, to jaka pyszna. Tak wyglądało dzisiaj śniadanie Tomka, wszystkie te sery są kozie, ciekawam, czy zgadniecie, który z tych serów nie jest mojej roboty. Życzę Wam dobrej nocy i zmykam, do mojej listy...