niedziela, 25 listopada 2012

Książe Fryderyk

  
 
Milówka, śpiewają o niej bracia Golcowie, pięknie położona w Beskidzie Żywieckim, właśnie tam mieszka teraz nasz Księciunio - Fryderyk jak go tu nazywają. Duże stado 70 kóz i 230 owiec prowadzi na łąki dwóch pasterzy i 5 psów Border Collie. Muszę Wam powiedzieć że w pierwszej chwili moje serce ścisnęło się okrutnie kiedy wreszcie udało mi się odnaleźć naszego koziołka wśród tej zwierzęcej ciżby. Długo chodziłam pośród kozich rogów zanim go znalazłam i miałam ochotę nie bacząc na nic pochwycić go, wsiąść do samochodu i odjechać. To było pierwsze wrażenie. Teraz koziołek żyje w dużym stadzie, tu rządzą inne prawa, codziennie przemierza wiele kilometrów na łąki gdzieś wysoko w góry, chyba jest szczęśliwym koziołkiem, a jednak...
Byliśmy pełni podziwu dla dwóch pasterzy i ich pięciu psich pomocników. Gdzie okiem sięgniesz tam widzisz owce i kozie rogi, wystarczy, że jedna z nich odejdzie za daleko i całe stado gna za nią, ale psy nie próżnują na jedną komendę zrywają się w szalonym biegu i zawracają nieposłuszne zwierzęta. Te psy są niesamowitymi pasterzami, myślę, że bez nich ludzie byliby bez szans. Wierni pomocnicy, reagują błyskawicznie na komendy wydawane przez pasterzy. Jeden z nich ma ksywkę kolejarz, uwielbia gnać wzdłuż torów za przejeżdżającym pociągiem, biegnie aż do stacji na której pociąg się zatrzymuje.  Chodzimy po łąkach i słuchamy pasterskich opowieści. Wstają o świcie i zaczynają poranny udój, wszystko odbywa się ręcznie, dwie ręce dojarza i setki kozich i owczych wymion czekających na swoją kolej. Trwa to cztery godziny, a potem w drogę na górskie łąki i tak do zmroku.Popaśliśmy, pogwarzyliśmy i trzeba było wracać bez Księciunia, jego dom jest teraz na tych górskich łąkach w Milówce.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
  
 
Lato minęło niezauważone, jesień zapukała do naszych drzwi więc jej otworzyliśmy, za to zima weszła nieproszona i przez krótką chwilę zagościła na jaworzyńskich łąkach ku uciesze naszych psów. Bekon zadomowił się na dobre, brakuje mu tylko kompana do psich psot. Słoninka w przypływie dobrego humoru czasami się z nim bawi, a czasami pokazuje mu zęby. Stajemy się coraz bogatsi w zwierzęta i nowe doświadczenia.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Pozdrawiam Wszystkich serdecznie, dziękuję za maile, komentarze i troskę :)