- Co ja mam teraz zrobić? Pytałam sama siebie.
- Jak to co? Odpowiedział Sebastian. Raz dwa dobudujemy nowy boks dla Helenki.
Jak powiedział tak zrobił. Trzeba Wam wiedzieć, że to niezwykły młody człowiek. Głowa pełna pomysłów, robota w rękach mu się pali. Nawet się nie obejrzałam a już boks dla kózki był gotowy. Gospodarz z niego nie lada, a i Karina w niczym mu nie ustępuje. To wielkie szczęście mieć takich ludzi za przyjaciół, móc na nich liczyć, wiedzieć że choć są daleko, myślami jakby na wyciągnięcie ręki. Tak więc jeszcze raz za pośrednictwem bloga wielkie dzięki Seba, Karina i oczywiście nie mogę zapomnieć o Larsonie pożeraczu piłeczek tenisowych.
Helenka przybyła do jolinkowa i zamieszkała w nowym boksie tuż obok Hrabianki która nieustannie wali rogami w drzwiczki jakby chciała powiedzieć Helence.
- Pamiętaj, ja tu rządzę.
Oj dzieje się ostatnio u mnie, mam wrażenie, że sama za tym nie nadążam.
Pewnego dnia zadzwonił ten znajomy który Andrzejowi kózki przechowywał. Na swoim ranczo ma różne zwierzęta: kózki, daniele, owce, kury i diabli wiedzą co jeszcze.
- Cześć, wiesz tak sobie pomyślałem, że to wstyd żebyś ty po wsi latała jajka kupować, szykuj kurnik daje ci w prezencie kilka kurek.
- Ale...hmmm...zatkało mnie na chwilkę. Człowieku ja nie mam ich gdzie dać.
- To kombinuj dziewczyno, kury czekają. Powiedział i rozłączył się.
Zaczęłam się nad tym zastanawiać i stwierdziłam, że ma chłop rację. Przymierzałam się do tych kur, myślałam, ale do tej pory nic z tego myślenia nie wynikało. A tu masz ci babo kury z nieba lecą, to i kurnik trza wymyślić. Wymyśliłam. Kurnik już jest, trzeba go tylko jeszcze ogrodzić żeby kurki miały wybieg. Zanim ten kurnik wymyśliłam pojechałam do onego zwariowanego znajomego w odwiedziny żeby to jego ranczo zobaczyć. Pooprowadzał mnie, pokazał wszyściutko. Piknie. Zwierzyny wszelakiej dookoła mnóstwo i mój Księciunio. Wyrósł na pięknego kozła. Przymilny, łazi za człowiekiem niczym pies. Ano, ano zapomniałam jeszcze Wam powiedzieć że dla pozostałych dwóch Andrzejowych kózek też znalazłam domy. Jedna z koziołkiem i kózką jest na dole w Zawadce. Prościutko przez Groń i bukowy las trzeba iść i można ją tam spotkać. Druga z koziołkiem i moim już nie..moim Ksieciuniem pojedzie w Bieszczady do znajomych Kasi i Leszka z Górnej Chaty.
No pora wrócić na ranczo, bo mi wątek uciekł. Tak więc Krzysztof - tak ma na imię ów znajomy poprowadził mnie do szopy, wręczył pudło w którym siedziała piękna ruda kwoka i powiedział.
- 5 dzień siedzi już na trzynastu jajach, zabieraj ją przecież nie będę się opiekował twoją kwoką.
- Moją co..kwoką?! Co ja mam z nią zrobić? Zapytałam
- Ona sama wszystko zrobi. Ty masz dać jej święty spokój, jedzenie i wodę, a za kilka tygodni wyklują się pisklęta.
Zostałam postawiona przed kwoką dokonaną. To taki bonus do tych kur które już w sobotę przybędą do jolinkowa. Żebyście mnie z tą kurą widzieli. Krzysiek zapakował mi ją do wielkiej metalowej klatki która nijak do bagażnika wejść nie chciała bo był załadowany kurnikiem, raczej jego elementami. Klatka wylądowała na siedzeniu pasażera, kwoka w pudełku w bagażniku pod onymi kurnikowymi akcesoriami. Jechałam do domu z duszą na ramieniu. W bocznym lusterku widziałam klatkę na kurę zamiast drogi. We wstecznym elementy kurnika. Ciemno się zrobiło, modliłam się żeby jakoś szczęśliwie wrócić. Udało się dotarłam. Najpierw trzeba było do kóz gnać - obrządzić, ugłaskać psy szczęśliwe z mojego powrotu. Na samym końcu w tajemnicy przed psami przetransportować ową kwokę i klatkę do stodoły. Siedzi ta kwoka murem już 16 dzień. Nigdzie się nie rusza, ja jej jedzonko i Wodę podtykam. Jak tylko ją pogłaszcze stroszy się i gdaka ostrzegawczo. Ostatnio poprosiłam sąsiadkę żeby zerknęła na tą moją kwokę czy wszystko z nią w porządku i usłyszałam, że nie wolno na niczyją kwokę patrzeć bo się pisklaki nie wyklują.
- A ja mogę? Zapytałam.
- Pani może, bo to pani kwoka.
Ciekawe co z tego siedzenia wyniknie..a kurnik jeszcze nie gotowy. Ratunku, ja się kompletnie nie znam na malutkich żółciutkich kurczaczkach.
Zdjęcia od Kariny "jolinkowo retro marcowe". Widoczny tajemniczy Don Pedro przy pracy nad helenkowym boksem.
Hela
Tajemniczy Don Pedro
Larson
To ja Heeeela
Kwoka
Gala i Helenka
Mój mały gość Michał i Bekon
Zatem pozdrawiam Was moi czytelnicy i do napisania, może się niedługo cuś wykluje :)